piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 2

 Kiedy miałam 10 lat, mój tata wyjechał do swojej ojczyzny pracować. Nie widziałam go od tamtego czasu. Nie wracał do nas, nie rozmawiał  z nami kiedy dzwonił do mamy. Po każdej rozmowie mama płakała. Chciałam ją jakoś pocieszyć ale ona zawsze krzyczała i zamykała się w pokoju. Nigdy nie rozmawiałyśmy o ojcu.
 Do końca wakacji zostało dwa tygodnie. 14 dni. Nigdzie nie wyjeżdżałyśmy, a mama chyba zaczynała mieć wyrzuty sumienia. Zaproponowała nam wyjazd nad morze. Nie chciałam tam jechać. Dwa lata temu, kiedy miałam 14 lat, pojechałyśmy tam. To były dla mnie najgorsze wakacje życia! Wszędzie były dziewczyny, które były piękne, i bardzo szczupłe. Katherina nie miała problemu z zawarciem nowych znajomości, wszyscy ją lubili. Gorzej było ze mną. Czułam na sobie ich spojrzenia, widziałam wredne uśmieszki. Nienawidzili mnie, choć nawet nie wiedzieli jaka byłam. Mówili o mnie "tłuścioch", "wieloryb" i wiele gorzej, ale ja nie chce tego sobie przypominać. Udawałam, że ich nie słyszę, potem chodziłam na spacery w odludne miejsca i płakałam. W końcu doprowadzili mnie do stanu, w którym ciągle siedziałam w domku letniskowym. Nie chce znowu tego przeżywać.
 - Ja nie jadę. - Powiedziałam. Mama spionórowała mnie wzrokiem.
 - Po wyjeździe pojedziesz do ojca. Będziesz chodziła do szkoły w Irlandii. - Zaniemówiłam. Miałam zostawić tu ją, Katherine, moją ukochaną babcię, konia Mettę, przyjaciół - wszystko. W zamian miałam pojechać do innego kraju, praktycznie obcego mi człowieka.Potrząsnęłam głową.
 - Dlaczego?
 - Musisz kontynuować naukę - powiedziała to z dziwnym spokojem - wiesz, że tu nie ma szkoły wyższej niż gimnazjum. Spotkasz nowych ludzi, poznasz nowe miejsce. A poza tym zbliżysz się do ojca. - urwała. Czy ona powiedziała o tacie? - Wyjdzie Ci to na dobre.
 - Pomyślałaś trochę o mnie? Może ja nie chcę tam wcale jechać?!
 - Wiem, że może być Ci trudno ale musisz to zrobić. I bez żadnej dyskusji. - kiedy to mówiła widziałam sople lodu w jej oczach. - Za tydzień wyjeżdżamy nad morze. - oznajmiła z uśmiechem.
 - Ja nie jadę. - powtórzyłam.
 - W takim razie pojedziesz od razu do taty. - uśmiechnęła się przesadnie słodko. - Masz tydzień na spakowanie się i pożegnanie ze wszystkimi. - powiedziała i wyszły raz z siostrą.
  Oparłam głowę o ścianę. Czy ktoś może mi powiedzieć co się przed chwilą wydarzyło? Czy to naprawdę była moja mama? Ta wyrozumiała, kochająca mnie kobieta? Już nic nie rozumiem.
  Tydzień minął zaskakująco szybko. Mój autobus ma odjechać za 30 minut. Zawiezie mnie do Londynu. Z tamtąd pojadę na lotnisko. Pokażę bilet i polecę samolotem numer 202 do Irlandii. Do taty.
  Właśnie stoję w zagrodzie, głaszczę moją Mettę.
 - No kochana widzisz, za chwilę wyjeżdżam do taty, za tydzień pójdę do nowej szkoły. Zaraz zacznę nowe życie. Mama twierdzi, że to dobrze, że tak będzie lepiej - coraz trudniej przychodziło mi nabieranie powietrza. Coraz trudniej powstrzymywałam łzy. - Ale ja tego nie chcę.. Nie chcę zostawiać Cię tutaj, nie chcę zostawiać babci.. Będzie mi was strasznie brakowało..Tyle wspólnych wspomnień.. - Uśmiechnęłam się przez łzy - Nigdy cię nie zapomnę.. Jesteś najlepsza wiesz? - cmoknęłam ją w pysk - Kocham cię - szepnęłam, a łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach. Przytuliłam się do konia. Stałam tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie poczułam jak ktoś zaczyna bardzo wolno mnie obejmować.
 - Destine... - odwróciłam głowę i szybko otarłam łzy. Mocno wtuliłam się w babcię. Kto wie kiedy ją zobaczę?  - Wszystko będzie dobrze aniołku..
 - Nawet nie wiesz jakie to dla mnie trudne - podciągnęłam nosem.
 - Wiem kochanie.. Wiem, że trudno będzie Ci się rozstać z tym wszystkim. A wiesz jak my nie chcemy Cię nigdzie wypuścić? Też będziemy tęsknić. Wszystko się zmieni, bez ciebie nic nie będzie już takie samo.
 - Dlaczego mama to robi? Czemu się tak uparła?
 - Znasz ją słonko. Kiedy już jej coś wpadnie do głowy, trudno jest jej to wybić.. Może dotknęło ją sumienie? Powinnaś zobaczyć Daray'a. To w końcu Twój ojciec..
 - A co jeśli ja nie chcę? - oderwałam głowę od ramienia babci i spojrzałam jej w oczy.
 - Kiedyś to musi nastąpić i sama o tym dobrze wiesz. A teraz przestań płakać i choć jeszcze spędzić chwilę z nami. - kobieta posłała mi ciepły uśmiech i zatoczyła kilka kółek ręką na moich plecach. Pokiwałam głową i odwzajemniłam uśmiech. Odwróciłam się jeszcze do zwierzęcia i wręczając mu miętówkę powiedziałam:
 - Do zobaczenia  malutka. - po tych słowach wyszłyśmy z zagrody.
  Wszyscy czekali na nas w ogrodzie. Moi przyjaciele, Katherina i mama. Każdy uśmiechał się do mnie kiedy nadszedł czas pożegnania. Ze wszystkimi się uściskałam, podziękowałam za te wszystkie chwile. Znowu płakałam, ale nie jako jedyna. To piękne uczucie widzieć, że ktoś będzie za mną tęsknić, ze mnie polubił a nawet pokochał. Pożegnałam się już prawie ze wszystkimi, została mi tylko mama. Przez chwilę stałyśmy patrząc na siebie. W końcu rzuciłyśmy się sobie w ramiona i obie zaczęłyśmy płakać jeszcze bardziej.
 - Przepraszam.. - usłyszałam jej szept. Oderwała się i spojrzała mi w oczy zapłakana. Uśmiechnęła się do mnie - Powodzenia w nowym życiu skarbie. Pamiętaj, że zawsze Cię kochałam i będę kochać.
 Potem nadeszła chwila rozstania. Wzięłam wszystkie swoje bagaże i ruszyłam ścieżką w stronę przystanku. Kiedy przekroczyłam bramkę, odwróciłam się i pomachałam im i przesyłałam całusa.
 - Tylko nie płacz, tylko nie płacz, tylko nie płacz.. -upominałam się w duch - to jeszcze wróci.
 Wchodząc do autobusu usłyszałam rżenie Metty. Zajęłam miejsce i już nie wytrzymałam. Łzy zaczęły znowu spływać.

---------------------------------------------------------------------------------------
Witam moi Kochani ♥ Przepraszam za tak długą przerwę ale wracam z nowym rozdziałem na przeprosiny. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Szczęśliwego Nowego Roku! Kocham Was <333

Czytasz = komentujesz 

Do napisania!